Napisanie tych kilku słów o Arku było dla mnie większym wyzwaniem niż jakakolwiek droga wspinaczkowa, niż jakakolwiek górska wyprawa, niż jakiekolwiek życiowe trudy. Pisałem i płakałem. Nadal płaczę. Zajęło mi to trzy dni.
Harcerstwo
Arek był moim harcerzem. Miałem to szczęście w życiu, że byłem drużynowym 4 Gnieźnieńskiej Drużyny Harcerzy Starszych im. Baonu Zośka. Szczęście i zaszczyt. Kultywowaliśmy szaroszeregowe tradycje. Cudowne lata w czasach popieprzonej komuny, lata osiemdziesiąte. Dziś z perspektywy czasu doceniam coraz bardziej osoby, które udało mi się zgromadzić w drużynie i zarazić harcerską ideą. Choć już nie jesteśmy aktywnymi harcerzami to byliśmy, jesteśmy i zawsze będziemy paczką przyjaciół, na których zawsze można liczyć. Do grobowej deski. Arek jest filarem naszej paczki.
Rodzina
Arek miał fioła na punkcie swojej rodziny. Dosłownie. Z cudowną Marlenką stworzyli parę już w podstawówce bodajże, takie harcerskie małżeństwo, które przeszło próbę czasu. Kłócili się, a jakże, jakież to były rozkoszne małżeńskie kłótnie o byle co… Wskoczyliby za sobą w ogień! Powiem Wam tak – Arek nas wkurzał i zanudzał ciągłymi opowieściami o swoim synu Adamie i córce Ani… Był monotematyczny… Arek potrafił skrócić górski wyjazd i wrócić szybciej do domu bo tak za nimi tęsknił, że miał łzy w oczach…
Góry
Jestem dumny, że po niesamowitej harcerskiej przygodzie, która ukształtowała nas na całe życie, zaraziłem Arka górami. Szwendaliśmy się po tych górach przygnieceni ciężkimi plecakami. To było takie przedłużenie harcerskiej przygody. Drapaliśmy się tam gdzie nas nie swędzi. Alpy, Kaukaz, Tatry. Beskidy, Bieszczady. Spoceni, zmęczeni, zapadając się po pas w śniegu, wpadając do szczelin, wisząc na linach, marznąc, kiblując do świtu w śnieżnej jamie gdy nie udało się dojść do Chatki Wielkanocnej. Arek jest autorem mega patentu: zimą w plecaku zamarzają napoje, kanapki, batony, czekolady. Nie sposób to ugryźć. Po pokonaniu jakiejś kolejnej wspinaczkowej drogi w Śnieżnych Kotłach wyciągnął z plecaka owocowy mus w tubce. Jakież to było smaczne! Z drobinkami lodu, orzeźwiające!
W szczególności Arek polubił zimę w górach. Torował jak czołg w śniegu, był lokomotywą, która ciągnęła słabszych. Nocleg na mrozie pod gołym niebem? Uwielbiał, zresztą ja też… Szwendaliśmy się po tych górach bliższych i dalszych. Pojechaliśmy na Kaukaz celem zdobycia Elbrusa. Cudny wyjazd, cudne góry. Tych wrażeń nie zepsują wspomnienia ruskiej milicji i wojska, która na każdym kroku wymuszała łapówki (zostaliśmy zatrzymani w Nalcziku przez OMON i milicję na parę godzin, pastwili się nad nami by wyłudzić łapówki. Rewizje, szykany…
Nie udało nam się wejść na Piz Bernina bo pogoda nie sprzyjała, planowaliśmy w tym roku dokończyć dzieła.
Arek ma na koncie trzykrotne zdobycie Mt Blanc. Się chłop wkręcił w tę górę i wracał na nią z kolejnymi przyjaciółmi. Wszedł też na inne alpejskie czterotysięczniki, w tym Matterhorn, planował zdobycie kolejnych… Na koncie także wyprawa w Pamir, na siedmiotysięczny Pik Lenina. Niestety nie udało się go zdobyć, warunki za trudne.
Przyjaciel
Arek jest takim przyjacielem sprawdzonym na setki sposobów, zawsze można było na niego liczyć. Kurde, ten facet ciągle był uśmiechnięty! Optymizm i energia. Tylko pozytywne podejście do jakichkolwiek problemów! Idealista – partnerstwo liny – nigdy nie zostawiłby swojego partnera w górach. Wiele razy to udowodnił. Potwierdzam, podpisuję się pod tym twierdzeniem własną krwią.
Tam gdzie były trudności – czuł się jak ryba w wodzie.
Maratończyk
Arek to niesamowicie zorganizowany i zaplanowany człowiek. Ukończył z Arturem pięć maratonów, bo taki mieli plan i wzajemnie się mobilizowali. Warszawa, Kraków, Poznań, Dębno, Wrocław. Sporo biegał, startował w zawodach. Trenował wspólnie z synem. Startował w imprezach na orientację. Kochał bieganie z mapą w nocy po lesie. Najlepiej zimą. Żeby było zimno, ciemno, trudno i daleko. Harcerstwo się kłania.
Organizator
Myślę, że to cechy wyniesione z harcerstwa, wręcz jestem o tym przekonany. Organizował obozy harcerskie, wyprawy górskie, zawsze wszystko dopięte na ostatni guzik. Zawsze miał w zanadrzu plan B. Nigdy nie był zaskoczony. Był zawsze przygotowany. Wyjechać z nim gdziekolwiek to była czysta przyjemność.
Praca
Arek jako zawodowy wojskowy był cenionym specjalistą w służbach meteo. Nie jestem kompetentny by opowiadać szczegóły, ale wiem, że był bardzo oddany swojej pracy. Ostatnio pełnił kilka razy służbę w Zakopanem gdy wojskowe śmigło zastępowało TOPRowski helikopter. Brał udział w akcjach ratowniczych.
Podsumujmy
Każdy z nas na co dzień zabiegany i zajęty swoimi sprawami ciągle gdzieś gna. Ciągle brak czasu. Ale gdy zadzwoniliśmy do siebie lub przypadkowo się spotkaliśmy to godzina mijała jak pstryknięcie palcem. Widząc przychodzące połączenie od Arka odruchowo sięgałem po ładowarkę do telefonu, bo wiedziałem, że będzie potrzebna. To właśnie było cudowne – my nie mieliśmy zdawkowych kontaktów. My sobie za każdym razem opowiadaliśmy CAŁE ŻYCIE.
Arek, masz wpierdol, wyrwałeś się do przodu i nie poczekałeś…
Arek zmarł nagle 3 marca 2022 roku. Zostawił żonę i dwójkę dzieci. Zostawił przyjaciół. Płaczemy.
Andrzej Janka